czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 1

  Hoł hoł hoł
  Witam ponownie.
  BUM
  KABUUM!
  Wbijam do was z buta!
  Buhahaha!
  Dobra.. Nie ważne..
  A jednak ważne!
  Jestem chorym psychicznie dzieckiem!
  Jedyne YOLO, które akceptuje to te z anime!
  Gehehehehehehehehe..
  LoLoLoLoLoLoL
  Zaczynamy! ^^

***

  -Czekaj! Ej! Zapłać! - zawołał za mną gość z monopolowego. Złapał mnie za ramie. Podczas, gdy on mnie odwracał, ja zdążyłam wyjąć z kieszeni nóż, obrócić go kilka razy i przyłożyć facetowi do gardła.
  -A może frytki do tego? - spytałam ze złośliwym uśmieszkiem patrząc na kolesia z góry. Mężczyzna puścił mnie, a ja otworzyłam puszkę piwa i pociągnęłam potężny łyk, by zaraz go wypluć. - Co to za gówno?! Mówiliście, że będzie lepsze! - wydarłam się w stronę grupki chłopaków. "Sojusznicy". Do tej grupy się oni zaliczali. Co nie znaczy, że będę ich traktować lepiej od frajerów. "Wrogom" zaraz bym przyłożyła, ale dwie pozostałe grupy na sam mój widok leją w gacie, więc nie zaprzątałam sobie nimi głowy.
  -Nam smakowało - powiedział potulnie niski, ale napakowany jak brzuch Chada w święta, szesnastolatek. Przewróciłam oczami. Podałam puszkę Hallowi, mojemu wiernemu słudze.
  -Co ci się stało? - spytałam widząc bandaż na reku chłopaka 2 lata ode mnie starszego. Miał chyba na imię Max.
  -Nic takiego.. - burknął chowając ręce do rękawów bluzy. Spojrzałam na niego wymownie. Pociągnęłam go do specjalnie dla mnie urządzonego pomieszczenia. Pchnęłam chłopaka na fotel i kazałam tam zostać. Sama usiadłam za biurkiem. Poszperałam coś w komputerze, wstałam i usiadłam naprzeciwko chłopaka, który nawet nie próbował uciekać.
  -Co ci jest? - spytałam jeszcze raz, zdejmując już maskę wrednej, jędzowatej chuliganki.
  -Pociąłem się - mruknął chłopak.
  -Czemu? - spytałam miło. Westchnęłam ciężko kiedy wzruszył ramionami. - To może przypomnisz mi swoje imię..
  -Max... - powiedział lekko drżąc.
  -No wiec, Max.. - zaczęłam, ale poczułam coś dziwnego w powietrzu. Popatrzyłam na Maxa i pierwszy raz od bardzo dawna się przestraszyłam. Oddychał ciężko pocąc się i wbijając palce w podłokietniki obite skórą. Jego mięśnie zdawały się zaraz wybuchnąć.
  - Nie chce być tym czymś - szepnął wybiegając szybko ze szkoły. Jedynym widokiem jaki zapamiętałam z tej scenki, były przerażone, rozbiegane oczy Maxa jarzące się pożółkłymi tęczówkami.
  Mieszkamy wszyscy na dość dużym zadupiu, ale i tak szybko rozchodzą sie tu plotki. Podobno widziano Maxa jak wchodził do swojego domu w podartych ciuchach całych we krwi.
  Następnego dnia, gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, uderzyła mnie fala świeżych plotek rozsiewanych przez puste lalunie z dupskiem na wierzchu.
  - Podobno jest trochę psychiczny, ale na pierwszy rzut oka to ma niezłą buźkę, tylko te ciuchy - skrzywiła się szkolna dziunia poprawiając tlenione, prawie białe włosy i pokazując smiley'a w ohydnym uśmieszku. Jakim cudem chłopcy padali jej do stóp na ten gest?
  Obserwowałam tą scenkę stojąc z boku. Nagle usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Wszyscy zwrócili się ku oszklonym drzwiom wejściowym, przy których stałam. Teraz już leżałam, ale to nieważne było.Nade mną stał blond włosy chłopak. Max podbiegł do chłopaka i szepnął mu coś na ucho. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
  -Halo - warknęłam. Dopiero wtedy łaskawie opuścił głowę. - Zszedłbyś ze mnie, co? - spytałam patrząc wyzywająco w mocno zielone oczy chłopaka.
  -Oh. Sorki. Nie zauważyłem cię - westchnął opuszczając korytarz i znikając na schodach. Szedł z Maksem ramię w ramię śmiejąc się głośno. Podniosłam się, a raczej tylko spróbowałam, odłamki szkła wbiły się głęboko w moje nogi. Ludzie stali naokoło mnie i szeptali ze strachem między sobą. Nikt nie podszedł, nikt nie pomógł.. Czyli sytuacja jak zwykle.. Jednak jedna z dziewczyn podeszła do mnie. Nie znałam jej, ale wiedziałam, że nie będzie się mnie bała. Ubrana była w skórzany, długi do kostek płaszcz z krótkim rękawem, porwane krótkie spodenki w kolorze khaki i koszulkę z Iron Maiden. Na nogach miała czarne glany do kolan, a na szyi skórzany pasek, jednak bez ćwieków. Poraziło mnie jaka dziewczyna była ładna. Blond długie włosy spływały lekkimi lokami do połowy pleców, ciemna karnacja dobrze współgrała z lodowato błękitnymi oczami. Jeśli ktoś kiedyś jadł lodowe cukierki to wie o czym mówię. I właśnie ta piękna dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę z uśmiechem.
  -Nie będę pytać czy wszystko ok, bo widzę, że nie - zaśmiała się. - Pomogę ci wstać. Daj rękę.
  Mimo jej uprzejmości nie mogłam jej zaufać. Nikomu nie mogę ufać. Przyjęłam jej pomoc, ale kiedy wstałam, wzięłam swój plecak i podziękowałam sztywno, ona nadal się uśmiechała. Ominęłam ją i poszłam w kierunku gabinetu pielęgniarki ledwo mogąc poruszać nogami. Zadzwonił dzwonek, ale zignorowałam ten fakt. Droga wydawała się nie mieć końca, ale po kilkunastu minutach męczarni dotarłam na miejsce. Weszłam do gabinetu. Nikogo tam nie było, wzięłam więc apteczkę i usiadłam na krześle. Wyciągnęłam z apteczki metalowe szczypce. Złapałam nimi pierwszy, największy kawałek szkła wbity w wewnętrzną stronę łydki. Wyciągnęłam go szybkim ruchem i pisnęłam dość głośno. Czułam pulsujący ból i pieczenie. Zacisnęłam oczy, by powstrzymać łzy.
  -Kurwa. Kurwa. Kurwa - charczałam wbijając paznokcie w ramie.
  -Przepraszam - usłyszałam od strony drzwi. W progu stał chłopak, który rozbił szkło. - Bardzo mi przykro, że zostałaś ranna.. - w jego oczach widziałam autentyczną skruchę. Zaklęłam siarczyście w myślach.
  -Jestem Leah - powiedziałam z zaciśniętymi zębami. - Może chodź tu i mi pomóż, co?
  Chłopak podszedł do mnie i wyjął z mojej ręki szczypce. Wyszarpywał z mojej nogi szkło zdecydowanym ruchem.
  -Może trochę piec, ale wytrzymasz - powiedział polewając moją nogę wodą utlenioną. Syknęłam cicho czując nieznośne pieczenie. Kiedy obwiązał moje nogi bandażem, uśmiechnął się do mnie.
  -Jestem Aki. Miło mi cię poznać, Leah - powiedział wyciągając ku mnie rękę, którą uścisnęłam.
  -To ja już pójdę - stwierdziłam schodząc z kozetki. W tym momencie zauważyłam jak Aki był wysoki. Zachwiałam się nie czując nóg.
  -Uważaj. Przez jakiś czas mogą być zdrętwiałe - powiedział przytrzymując mnie.
  -Spoko - westchnęłam siadając z powrotem. - Zawołasz Halla z mojej klasy? - spojrzałam na Akiego, ale po kilku sekundach cofnęłam swoje słowa. - A ty? Nie idziesz na lekcje?
  -Nie - potrząsnął głową. - Moja klasa jest dziś na wycieczce, a ja im zwiałem. Łażę po szkole z moją paczką - wskazał kciukiem drzwi.
  -Poradzę sobie sama, możesz iść - powiedziałam cicho spuszczając głowę. Nie chciałam, żeby widział moje łzy. Przez chwilę poczułam, że ktoś nie traktuje mnie jak dziwoląga, ale zapomniałam, że on ma swoich normalnych przyjaciół. Zauważyłam, że zaciska dłonie.
  -Dobra. Pomogłem ci, bo to przeze mnie. Więcej się do mnie nie zbliżaj, bo możesz mieć kłopoty - syknął przez zaciśnięte zęby. Spojrzałam na jego znikające w drzwiach plecy. Miał tak samo napięte mięśnie, jak Max w moim gabinecie.
*   *   *
  Całe lekcje przesiedziałam w pokoju pielęgniarki, która się mną zajęła, podając środki przeciwbólowe i rozmawiając ze mną jak to zwykle miała w zwyczaju. Dobrze się dogadywałyśmy, bo dużo czasu spędzałam w jej gabinecie. Była dla mnie jak druga matka. Usprawiedliwiała mi nieobecności kiedy byłam zbyt zmęczona walką, by siedzieć na lekcjach, czasami na poprawę humoru zabierała mnie na lody, czego Jennifer nigdy nie robiła.
  -Odwiozę cię do domu, Leah. W tym stanie nie możesz sama tyle chodzić. Przez następne 3 dni nie wychodź z domu - powiedziała pielęgniarka, pani Howel, pomagając mi wsiąść do jej samochodu. Kiedy odjeżdżałyśmy spod szkoły, czułam jakby coś obserwowało mnie z lasu. Odwróciłam głowę, ale niczego nie zauważyłam. Zwaliłam to na otumanienie spowodowane bólem promieniującym z ran. Wzruszyłam ramionami i skupiłam się na dobrze mi znanym krajobrazie, żeby nie myśleć o dokuczliwym bólu. 
                                 Nie wiedziałam, że
                                                                                           tego dnia, rozmawiając
      z niejakim Akim Blackiem
                                                 podpisałam na siebie
                                                                                              wyrok śmierci...
***
No.. to już koniec 1 rozdziału..
Podobało się? ;-;
koleżanka przeczytała już 3 rozdział..
stwierdziła, że jestem psychiczna xD
papa, moje psychole ;D